No, już jestem. Nastawienie już nieco lepsze, narzekać się nie chce
Ty, Benny, przypomniał mi się zajeb*sty motyw o pewnym "artyście cierpiącym", znasz pewnie taki rodzaj darmozjadów, nie??? Pamiętasz takie fajoskie pisemko (nie, nie "Nowy Wamp"...), tylko "MACHINA"??? Bardzo szkoda, że już go nie ma
. W każdy razie, był tam daaawno temu atykuł o pewnym artyście (nazwiska i co dokładnie robił nie pamiętam, he, he), który strasznie cierpiał swe artystyczne katusze. Nikt go nie rozumiał, miał bidulek wielki rozterki duchowe (niczym bohater lekur szkolnych) ->>> [z czego pewnie ponad połowa to tęgie kace i zjazdy, bo jak na prawdziwego artystę ostro melanżował, znam ja praktyki tych wałkoni!!!] <<<-. W końcu zorganizował jakąś tam se wystawę, zaprosił znajomych, gości, prasę, okolicznych meneli, dziwki i księdza (obowiązkowo!). No i na tym wernisażu chłop ni mniej, ni więcej, tylko w przypływie swych cierpień doczesnych, odrąbał se jajca siekierą. TAK!!! To szczera prawda, mam tą "Machinę" jeszcze w domu.
TO SIĘ NAZYWA PRAWDZIWY ARTYZM , CO ? ? ?
"(...) pozostało mi do przeżycia od dwóch dni do dwóch miesięcy. Wszystko to czcze spekulacje, na które reaguję uśmiechem. Wybaczcie mi, proszę, moją lekkomyślność. Nie jestem w stanie traktować śmierci serio. Wydaje mi się niedorzeczna."
R. A. Wilson